Zatrzymana spoglądam na siebie. Światy wyraźnie oddzielone. Wschody i zachody pełne ciepła i pogodnych myśli nade mną. Białe światła opadają płatami na granicę - zieleń oporu i woli działania. Mocno zarysowana potrzeba spada by echem wzniesień powielić wczorajsze. Skrywana rozpacz, Klin czerwieni, potęga namiętności i pożądania. Przeszłość z niewyobrażalną siłą wbija się w materię dnia rozdzierając złączone ze sobą warstwy, wprowadza niepokój. Grunt z odkładanych prób, harmonii różu i bieli przegrywa, zbyt miękki nie stawia oporu. Z lewa ku centrum i z prawa do lewa sączy się nieustanny żal. Tak bardzo tęsknie...Zaklinowane co wczorajsze czernią podkreśla nieobecne. Wplątana w subtelne nici życia niepewna jutra oglądam się za siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz